Rezydujące kotki bynajmniej nie były zachwycone ale zaakceptowały Tośkę, pewnie dlatego, że była kociakiem. Najtrudniej było,o dziwo, najbliższej wiekowo Duszce, chyba do dziś nie przepada za Tośką. Kropka, jak zwykle próbowała jej matkować a ta znosiła dość cierpliwie jej starania.W tym czasie miałam duży problem z barkiem-rozerwanie ścięgna mięśnia nadgrzebieniowego, z powodu bólu nie mogłam brać Tośki na ręce no i niestety do dzisiaj nie lubi być na rękach,wyrywa się, wije jak piskorz. Jej żywiołem jest skakanie po drzewach,zdecydowanie woli przebywać na dworze aniżeli w domu. Jest najbardziej fotogeniczną z kotek, tak myślę.
wtorek, 22 grudnia 2015
Tośka pod choinkę
Kilka miesięcy po odejściu Zochy za Tęczowy Most pojawiła się kolejna kotka. Było to dokładnie w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia.Wyszłam wczesnym popołudniem przed dom zobaczyć co dzieje się w ogrodzie. Dzień był dość ciepły, temperatura powyżej pięciu stopni, niektóre rośliny wciąż nie traciły wigoru. Nagle coś skoczyło na rosnący przy ogrodzeniu bez. Podeszłam bliżej a tam...siedział kociak. Ciekawe skąd się wziął? Kociak czmychnął ale wciąż przebywał na naszej posesji, kręcił się do wieczora. Przeczuwałam, że to kotka, że została nam podrzucona. Zwabiłam kociaka do garażu, dałam jeść, przygotowałam karton wysłany polarowym kocykiem.Tak minęła pierwsza noc. Rano zaglądam do garażu... a po kocie ani śladu. Szukam, zaglądam pod samochód...nie ma! Wyparował?? Czekaj spryciarzu, pomyślałam i skonstruowałam naprędce "zabawkę" wydającą szeleszczący dźwięk, któremu tylko głuchy kot mógłby się oprzeć. Uruchamiam zabawkę i obserwuję podwozie...i po chwili ...co widzę? Gdzieś spod nadkola wyłazi zguba. Próbowałam zwabić kociaka z garażu na salony ale strach jego był zbyt wielki. Jeszcze jedna noc w garażu i dopiero kolejnego dnia za sznurkiem weszła (bo już wiedziałam, że to ONA) do pokoju.
czwartek, 10 grudnia 2015
Ptaki w moim ogrodzie
wtorek, 1 grudnia 2015
Duszka,kotka z charakterem
Dwie kotki,to była zaplanowana ilość. Po trzech latach własnego towarzystwa musiały zaakceptować Zochę,co przyszło z ogromnym trudem bowiem Zocha miała dość wredny charakterek. Czwarty kociak, pojawił się w dniu moich imienin tzn. 21 października. Prawdopodobnie ktoś nam podrzucił śliczną, białą koteczkę w szare i rude łatki. Próbowaliśmy znaleźć jej nowy dom ale bezskutecznie, nie było ochotników a do schroniska przyjmowali tylko koty z miasta, zresztą tę opcję odrzuciliśmy.Wsiowymi bezdomnymi kotami ma się zajmować gmina czyli nikt. I została a ponieważ zjawiła się pod garażem jak duch... nazwałam ją Duszka. Kropka, początkowo nieufna, jak zwykle chciała jej matkować ale nic z tego, każde lizanie kończyło się bijatyką i ucieczką Duszki. Natomiast Bianka,może z racji swojego inwalidztwa jest najmniej konfliktową koteczką, zakolegowała się z nową lokatorką bez spięć. Zocha też przyjęła ją przyjaźnie ( w miarę).
To najodważniejsza (dla niektórych też najładniejsza) z wszystkich kotek, chodzi z nami na spacery (niekiedy), zna wszystkie posesje w pobliżu, nie ucieka przed psami. Któregoś dnia zobaczyliśmy ją na dachu sąsiadów, zaglądała tam często, ciekawa ptactwa domowego. Zdecydowanie woli męskie towarzystwo od mojego , niejednokrotnie mnie podrapała nawet ugryzła a mimo to bardzo ją
Drugi dzień pobytu u nas. |
Subskrybuj:
Posty (Atom)