środa, 28 października 2015

Czekając na Pashminę

W moim ogrodzie jest totalny misz masz.Wszystkiego po trochę a najwięcej samosiejek nachyłków,rudbekii,ostróżek jednorocznych, słoneczniczków szorstkich i firletki kwiecistej lub wieńcowej, jak kto woli tę nazwę. Postanowiłam ująć w karby to całe towarzystwo ale wciąż żal coś wyrwać i wyrzucić. Próbowałam sąsiadów zachęcić, by posadzili to czego mam nadmiar. Jedynie hortensja ogrodowa znalazła chętnego. Patrząc jak się ma podczas tego upalnego lata ,żal serce mi ściskał. Domagała się wody,wody,wody a tej miała w ilości niewystarczającej.
     Zakochałam się w różach co nie jest niczym oryginalnym, wszak to królowe ogrodów zachwycające swym pięknem. Niekiedy kapryśne, chorujące,chętnie atakowane przez szkodniki a jednak warte starań.
     Pierwsze róże w moim ogrodzie pojawiły się w kwietniu 2010, ich nazwy to: Duet, Mary Rose i Red Berlin. Mam je do dzisiaj. Potem  przybywały nowe o nieznanych nazwach aż wreszcie zakupiłam przez internet od hodowców z Zagłębia Różanego kilkanaście nazwanych. Teraz oczekuję na Pashminę zachęcona cudnymi zdjęciami Anny Ścigaj.



Mary Rose w 2011 czyli rok od posadzenia.
Mary Rose - lipiec 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz